Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Emerytowany demokrata - Blog Andrzeja Celińskiego Emerytowany demokrata - Blog Andrzeja Celińskiego Emerytowany demokrata - Blog Andrzeja Celińskiego
PiS

28.05.2018
poniedziałek

Epoka kłamstwa

28 maja 2018, poniedziałek,

Redaktor Jacek Harłukowicz, któremu dużo zawdzięczamy, jeśli chodzi o wiedzę na temat okoliczności śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie, dał dzisiejszemu artykułowi w „Gazecie Wyborczej” tytuł: „Komisariat kłamstwa”. Autor opisuje nie tylko komisariat, lecz także oczywiste w swej prostocie kłamstwo komendanta głównego policji. A także, co dla ludzi bez choroby amnezji symptomatyczne, zorganizowane działania policji państwowej zmierzające do ukrycia prawdy. Nasuwa się wspomnienie śmierci Grzegorza Przemyka po pobiciu na komendzie na ul. Jezuickiej w Warszawie w 1983 r. Wszystko w Polsce zdawałoby się tak inne, a kłamstwo takie samo. Tyle że we w 2016 r. nie obarczono winą sanitariuszy.

Harłukowicz opisuje ciąg zdarzeń wyglądających na zaplanowaną, a potem konsekwentnie realizowaną prywatną zemstę policjanta. W akcie zemsty biorą udział inni policjanci. Komendant kryje wszystkich i kłamie, pytany przez media o sprawę. Rad bym wiedzieć, co o niej słyszał odpowiedzialny za policję wiceminister spraw wewnętrznych. Pytać musiał. Każda śmierć na komisariacie jest mu raportowana.

Jeśli znał prawdę, to tym bardziej wypada zapytać: dlaczego, w świetle późniejszych działań policji, komendant główny policji Jarosław Szymczyk pozostaje na stanowisku? Jeśli usłyszał kłamstwo, to trzeba zadać dokładnie to samo pytanie: dlaczego wciąż tam jest? Nie rozwijam tego wątku. Jego zaznaczenie jest potrzebne do wyrażenia poglądu, że zamyka się jakieś koło, w które wpisany jest dystans władzy wobec obywateli – kiedyś w PRL i teraz pod rządami PiS. Smutkiem i porażką władzy jest – tak jak w PRL – ujawnienie przez media prawdy, a nie zbrodnia. W tej kwestii ministrom spraw wewnętrznych w rządzie PiS bliżej do ministra Kiszczaka i jego poprzedników niż do ministra Kozłowskiego i jego następców.

Ta sama „Gazeta” opisuje rolę ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w budowaniu kłamstwa wobec sprawy niesłusznie trzymanego przez 18 lat w więzieniu Tomasza Komendy. To nacisk Lecha Kaczyńskiego, mentora Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, wepchnął Komendę do piekła. Inaczej niż sugerowali następcy Kaczyńskiego. Choć należy oddać też zasługę. Komenda odzyskał wolność dzięki skrupulatności współczesnego prokuratora. Staranność w budowaniu zaufania wobec państwa wymagałaby ukarania winnych tamtej hańby wymiaru sprawiedliwości i uhonorowania tych sług państwa, którzy teraz doprowadzili do uniewinnienia.

Ziobro ma też inne osiągnięcia w służbie kłamstwu. Zapewniał, że zmiany w ustawach odnoszących się do sądownictwa wprowadzają wreszcie realny trójpodział władzy. To teza jak z Orwella, który tajne i jawne policje, cały aparat represji totalitarnej utopii pomieścił w ministerstwie miłości. Za propagandę zaś, której uwspółcześnione motto mogłoby brzmieć „nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne czarne”, odpowiada ministerstwo prawdy.

Pamiętam zapewnienia minister Zalewskiej, że tzw. reforma oświaty nie wywoła wielu negatywnych skutków, o których alarmował ZNP i o których mówiła opozycja w Sejmie i mediach.

Wspomnę też ministra Szyszkę, który zamieniając starodawną puszczę w plantację drzew, zapewniał z wyżyn swej funkcji i profesorskiego tytułu, że to prawem dozwolone działania ochronne.

Trudno niedosłyszeć fałszu w głosie licznych przedstawicieli partii Prawo i Sprawiedliwość, opowiadających o dobrowolnym przekazaniu „nagród” (62–82 tys.) Caritasowi, zwłaszcza w kontekście mocnej wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego oznajmiającego decyzję i pamiętając wypowiedzi rzeczniczki prasowej partii. Zwłaszcza w kontekście wcześniejszej próby znaczących podwyżek.

Niektórzy pamiętają jeszcze uzasadnienie zwolnienia prezesów stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie i to, co się potem z Janowem i końmi stało.

Kampania prezydencka. Choć akurat tu nie ma jakiejś specyfiki PiS. Kiedyś miałem już okazję wyśmiać pierwszą kampanię obecnej prezydent Warszawy w walce o stolicę w 2006 r. W przeddzień ciszy wyborczej opublikowała wtedy w „Gazecie” wielką rozkładówkę – satelitarną mapę miasta. Czego tam nie było! Na czerwono inwestycje kończące się w 2010 r. Na fioletowo – w 2014 r. Trzy linie metra, dwa mosty poza mostem autostradowym (nie wiadomo, po co, szczególnie ten wawerski), parkingi pod wielkimi placami i wielka ich przebudowa (np. plac Trzech Krzyży, plac Powstańców Warszawy), a nawet kuriozum – zabudowa pola powsińskiego mieszkaniówką.

Kampanie wielkich partii od dawna do niczego u nas w Polsce nie zobowiązują. Co nie oznacza, że kłamstwo jest w nich usprawiedliwione. Trzeba podkreślić: kłamstwo. Nie koloryzowanie obietnic, nie błąd, nie pomijanie istotnych, a niekorzystnych informacji, lecz świadome, z premedytacją stosowane kłamstwo jako narzędzie kampanii wyborczej.

Osobny rozdział w kwestii kłamstwa to olśniewająca kariera Antoniego Macierewicza i jego podopiecznych, z których jeden ma nawet zasługę dla wzbogacenia naszego języka słowem o pokaźnym zakresie desygnatów. Zresztą obficie wylewających się ze wszystkich partii – gdziekolwiek mających udział we władzy. Ale to Macierewicz dzięki heroicznej postawie obrońcy interesów pisowskiej młodzieży jest akuszerem nowego, jakże trwale przydatnego słowa.

Pomijam sprawę smoleńską. Ona sama i oparta na niej polityka PiS wystarczy dla określenia współczesnego etapu polskiej polityki jako epoki kłamstwa.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 8

Dodaj komentarz »
  1. Panie Celiński,
    jest Pan jednym z niewielu na blogach Polityki, który nazywa rzeczy po imieniu. Bardzo Pana za to szanuję.
    To że Pańskim wypowiedziom nie towarzyszy większe echo, jest dowodem na zakłamanie Polaków.
    Pozdrawiam
    Namor

  2. Moim zdaniem wszystko zaczęło się od kłamstwa i całej zbudowanej wokół niego narracji smoleńskiej. Słyszeliśmy całe lata powtarzane kłamliwe brednie o wybuchach, dobijanych ofiarach, „sztucznej mgle”, o zmowie Tuska z Putinem, o zatrudnianiu prawdziwych ekspertów, bo ci obecni (Lasek i inni) są niewiarygodni, o dochodzeniu do prawdy, która jakoby była jeszcze nieznana itd. Zatrudniono jeszcze do wyjaśnienia katastrofy różnych dziwnych ludzi, którzy niczego nie wnosili, ale brali sowite wynagrodzenia za mnożenie pytań i wątpliwości. Kiedy to wszystko się sypało to politycy PiS jeszcze na koniec wymyślili kuriozalną ekshumacje ofiar, która oczywiście niczego nowego nie wniosła, bo prawda, bolesna prawda, jest znana dobrze od kilku lat. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś naukowo opisze w grubej pracy tą całą wielopiętrową narrację budowania WIELKIEGO KŁAMSTWA. To się nam i przyszłym pokoleniom po prostu zwyczajnie należy.

  3. Dlaczego pisiacy mieliby nie kłamać, skoro dzięki kłamstwu utrzymują się u żłobu władzy? Dlatego z taką wściekłością atakują Barbarę Engelking.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Kłamstwo i brednia jest tam ,gdzie nie ma państwa prawa , demokracji i wolności.Tyle o historii .A terażniejszość , potwierdza powyższa tezę.A jak się wydaje ,to Lech Kaczyński był mentorem obecnego prezydenta ,a pana Zero wysłał na nauki do UE.Ile podobnych przypadków siedzenia za darmo ,ujawni przyszłość ,?Ilość przechodzi w jakość ,bo wsadzają polityków?Mam kolkę ze śmiechu ,.jak kłamstwa i brednie ubiera w teorie naukowe profuser ,-,kto mu dal tytuł?,-z pewnego pałacu.

  6. „Jedni koledzy w wolnej Polsce błyszczą w polityce, inni robią fortuny, jeszcze inni nie mają co jeść. Wielu robi mniej lub bardziej czyste interesy. Parę osób idzie na emerytury, parę – do kryminału. Raz – za coś, raz – za nic. Parę osób już wie, że zmarnowało życie, zmitrężyli, przebarłożyli dwadzieścia sześć lat, paru chłopaków i parę dziewczyn uważa, że walka o wolność dopiero się zaczyna. Kilkoro kolegów umiera, kilkoro się rozpija, kilkoro rozwodzi, a kilkoro leczy depresję. Niektórzy robili w życiu rzeczy straszne…” ( Jacek Hugo Bader ” Skucha”)
    J.E. Baka – moim zdaniem zaczęło się jeszcze wcześniej – jeszcze w czasach PRL-u. Jedni chcieli naprawiać socjalizm, inni wprowadzić kapitalizm a części było to obojętne, czy czerwony krawat czy brunatna koszula czy ministrancka komeżka – byle „przy korycie”.
    Ilu „ideowych komunistów” po 1989 roku stało się gorliwymi, czynnie praktykującymi katolikami. Znam przypadki, gdy były sekretarz POP zostaje katechetą a przewodniczący wojewódzkiego zarządu TKKŚ ( Towarzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej, którego „marne szczątki” w 1992 wyrzuciły „Krzewienie” a wzięły za patrona prof. Kotarbińskiego ) zaczyna „prowadzać się pod pachę” z biskupem.
    O demokracji, wolnosci , równości czy sprawiedliwości to można już tylko dzieciakom w przedszkolu jako bajki opowiadać!

  7. „O demokracji, wolnosci , równości czy sprawiedliwości to można już tylko…” kaesjot

    Bo każdy w inny odmienny sposób wyobraża sobie te pojęcia. Taki „kalizm” w pojmowaniu ,że jak ja ustalam zasady demokracji ,sprawiedliwości czy równości to jest dobre a jak inni to jest złe. Brak spójności pojęciowej a co za tym idzie realizacji i powoduje potem kolosalne rozbieżności . I następuje zwyrodnienie tych pojęć, istna pojęciowa wieża Babel.
    Co to za demokracja i sprawiedliwość w wydaniu państwa , które zarządzane w sposób antydemokratyczny napadło, (wywołuje akty terrorystyczne, finansuje je i doradza) na Bliski Wschód i Libię i pieprzy o demokracji ,prokurując kolejne kłamliwe usprawiedliwienia?
    Co to za demokracja sterowana przez anachroniczne, zmurszałe ,patologiczne struktury watykańskie rozsiane po całym świecie? I to ma być sprawiedliwość?,że równości to już nie wspomnę.

    Te słowa warto znać:

    „…każdy rząd w Polsce, chce czy nie chce, będzie się uginał pod naciskiem kleru, dopóki ciemnota i bierność ogółu będzie czyniła ten kler realną lub fikcyjną potęgą. Dopóki w Polsce będzie można wykrzykiwać wzniośle: „Bóg i religia”, tam gdzie w gruncie chodzi o władzę i pieniądze, dopóty kasta wyodrębnionych z życia dzikusów będzie regulatorem najdonioślejszych spraw społeczeństwa, z jego największą szkodą. Są bakterie, które zabija się światłem.”

    Tadeusz Boy-Żeleński (z książki „Nasi okupanci”) – AMENT!!!

  8. Tylko pozostaje zapiać z podziwem nad zwięzłością i rzeczowością argumentacji..

  9. Epoka kłamstwa zaczęła się u nas w roku 1989, kiedy to solidaruchy objęli w Polsce władzę.